Strona główna Aktualności Ubezpieczenia od suszy są za drogie. Izba ocenia, że potrzebne są zmiany

Ubezpieczenia od suszy są za drogie. Izba ocenia, że potrzebne są zmiany

1707
0
Susza

80 rolników w Polsce ubezpieczyło się na wypadek suszy. Nie świadczy to o niskiej świadomości rolników, ale jest sygnałem, że warunki są niekorzystne, a teoretyczna definicja suszy nie pokrywa się z rzeczywistością. Zdaniem opolskiego samorządu rolniczego, należy systemowo zmienić warunki ubezpieczeń i określania stanu klimatu, w którym już można mówić o suszy.

W 2008 ubezpieczenia od suszy były dotowane przez państwo, gdy wystąpiła susza, towarzystwa ubezpieczeniowe musiały wypłacić rolnikom znaczne kwoty. Od tego czasu firmy te przyjęły dość restrykcyjne warunki. Jeżeli w podstawowym pakiecie ubezpieczeń jesiennych jest grad, przymrozki, złe skutki przezimowania, koszt ubezpieczenia hektara jest na poziomie 30-50 złotych w przypadku pszenicy. Natomiast ubezpieczenie od suszy jest 10-ciokrotnie droższe.

Ponadto w ubezpieczeniach dopłatowych mogą występować tylko te zjawiska, których wycena przez firmę ubezpieczeniową nie przekracza 6 procent wartości plonów. Ubezpieczenie suszy w samym założeniu towarzystw, przekracza ten próg. Ubezpieczenie od suszy nie kwalifikuje się zatem do dopłat państwowych. „Ubezpieczenia stają się kuriozalnie drogie. Jeżeli nie zastosujemy polis suszowych w kontekście ubezpeczeń pakietowych albo innych rozwiązań, rolnicy nie bedą się ubezpieczali od suszy, bo ich na to nie stać”, wyjaśnia wiceprezes Izby Rolniczej w Opolu Marek Froelich.

Zdaniem izby rolniczej, w samych zapisach umów, definicja suszy jest źle skonstruowana i należałoby ją poprawić. Ważną rolę w systemie odszkodowań od suszy odgrywa Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach. Określa on tzw. klimatyczny bilans wodny dla każdej gminy i rośliny uprawnej. Na tej podstawie określa się, czy w danej gminie wystąpiła susza. „Wydaje nam się, że susza to jest to, co odbieramy wizualnie: spękana ziemia, suche rośliny, puste kłosy. Okazuje się jednak, że zmagamy się z „suszą urzędniczą”, czyli określoną przez urzędy. Instytut w Puławach wyznacza dla każdej gminy w kraju, czy występuje na jej obszarze susza. Jeżeli uzna, że nie, to firmy nie wypłacą odszkodowania”, podkreśla Froelich.

Nawet komisje powołane przez wojewodę nic nie zdziałają, ponieważ rolnik nie otrzyma nawet tego ryczałtowego zadośćuczynienia, o którym mówił minister rolnictwa. „Przy obecnym stanie prawnym nie dziwię się tak małym zainteresowaniem ubezpieczeniami od suszy”, dodaje wiceprezes Izby Rolniczej w Opolu.

Na Opolszczyźnie sytacja jest podobna jak w całym kraju i będzie się pogarszać. Padające deszcze to najczęściej nawałnice i towarzyszą temu inne zjawiska meteorologiczne. Rolnicy oceniają, że gwałtowne opady deszczu nie poprawiają sytuacji roślin natomiast sieją spustoszenia na dachach i w uprawach.

Na południu regionu żniwa były dobre. Plony na tych dobrych glebach były zadowalające. Natomiast sytuację na słabej ziemi w klasach od 4 do 6, Izba Rolnicza ocenia jako tragiczną. Gospodarstwa, które uzyskują plony rzędu 2 ton z hektara będą wymagały dofinansowania, żeby mogły dotrwać do następnych żniw.