Coraz więcej rolników przestawia się z produkcji mleka na wołowinę konsumpcyjną. Polska nie jest potentatem, bo nie mamy tradycji hodowli krów mięsnych, ale powolne zmiany w świadomości klientów i producentów są widoczne. Mięso wołowe ma wiele ważnych składników odżywczych i nie jest podatne na stosowanie chemii w produkcji.

Izba Rolnicza w Opolu zawsze włączała się w promocję wołowiny organizując wraz z Krajową Radą Izb Rolniczych i Agencją Rynku Rolnego tzw. pikniki wołowe oraz prezentując hodowców bydła podczas regionalnych wystaw zwierząt hodowlanych.

Prezes IR w Opolu Herbert Czaja ocenia, że nie jesteśmy potentatem produkcji wołowiny, ale widać zmiany: „W ostatnich latach konsumpcja spadła m.in. ze względu na choroby krów. O ile Zachód w większości preferuje wołowinę, u nas wciąż dominuje tańszy drób i wieprzowina. Wołowinę jednak trudniej schemizować w procesie produkcji. Drób zje to, co mu się poda, podobnie jak świnie.  Krowa, jeśli jest utrzymywana na wolnym wybiegu, zjada tylko to, co chce. Pomija to, co jej nie smakuje. Dlatego w mięsie wołowym są wszystkie mikroelementy, ale jego produkcja wymaga czasu”.

Produkcji wołowiny nie można przyspieszyć. Wyhodowanie krowy gotowej do produkcji mleka zabiera około 3 lat. Krowa hodowana z przeznaczeniem na mięso musi rosnąć minimum 1,5 roku. Produkcja zgodna z naturą zajmie nawet 2-2,5 roku.

Hebert Czaja uważa, że mamy również niewystarczająco przygotowaną kadrę gastronomii do właściwego przyrządzania wołowiny. „Podziwiałem w Stanach Zjednoczonych sytuację, gdy w restauracji podano w jednym momencie dla 3 klientów stek mocno wysmażony, średni i krwisty. Z zewnątrz wyglądały tak samo, a dopiero po przekrojeniu okazało się, że są wysmażone odpowiednio do preferencji klientów. Tam doszli do perfekcji”, wspomina Czaja.

Zdaniem szefa Izby Rolniczej w Opolu, pocieszające jest, że coraz więcej rolników przechodzi na wołowinę. „Mają obory, brakuje siły roboczej, cena mleka waha się, dlatego niektórzy przestawiają produkcję”, dodaje Czaja.