Izba Rolnicza w Opolu wielokrotnie apelowała, by nie traktować polskich rolników ostrzej niż tych w krajach tzw. Starej Unii. Tym bardziej, że działają w oparciu o te same unijne przepisy. Dotyczyło to kontroli głównie inspekcji weterynaryjnych, podatkowych i budowlanych. Opolski samorząd rolniczy zauważył większą swobodę biznesową wśród rolników francuskich, niemieckich i austrackich. Czy rolnicy w Europie Zachodniej są traktowani inaczej?
Krystian Kita były szef izby rolniczej z departamentu Le Doubs – posiadający polskie korzenie – uważa, że kontrole sanitarne we Francji są równie rygorystyczne. „Każdy temat sanitarny jest traktowany ze stuprocentową dokładnością. Podobnie jest z podatkami, nie ma ulgowego traktowania. Ale już jeśli w oborze trzeba zrobić mur betonowy inspekcje dają rolnikom pewną taryfę ulgową. Jeśli obiekt nie jest wykonany w całkowitej zgodności z normami, kontrola wskazuje konieczne poprawki. Korekta może trwać bardzo długo i nawet po długim czasie, tłumaczenia rolników są przyjmowane. Kwestie, które nie są decydujące, nie są w stanie przeszkadzać w pracy rolnika”, wyjaśnia Kita.
Francuski rolnik jest zaskoczony źle rozumianą skrupulatnością niektórych polskich służb. „Przeprowadziłem pewien eksperyment. W Polsce, kiedy eksportuję zwierzęta albo nasiona, jestem zdumiony, że urzędnicy mogą myśleć takimi kategoriami. Jeśli dokument zawiera dokładnie te same treści, ale zapisane w innej kolejności, kierowany jest do poprawki. Na przykład weterynarze trzymają się ściśle dokumentów wzorcowych, co czasami utrudnia pracę”, podkreśla Christian Kita.
Spore niepokoje we Francji wzbudza również planowane porozumienie o wolnym handlu między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi – TTIP. Rolnicy francuscy obawiają się, że Amerykanie będą narzucać warunki umowy, co nie spotyka się z akceptacją Francuzów. Kilka miesięcy temu fala prosestów przeciwko tajnym negocjacjom w sprawie TTIP przelała się przez Niemcy. W demonstracji w Berlinie wzięło udział ponad 200 tysięcy ludzi. Christian Kita uważa, że Europa i USA to dwa odmienne rynki produkcji spożywczej: „My Francuzi mamy mentalność produkcji lokalnej. Dla nas najważniejsze są: jakość, tradycja, receptury. W Ameryce to nie jest możliwe. Nie można do nich eksportować naszego sera, bo nie jest pasteryzowany. Tam trzeba wszystko pasteryzować, dlatego oni żyją w innym, jałowym środowisku”, zaznacza Kita.
„Boimy się, że nasi politycy nie będą umieli walczyć o nasze interesy. Od dzisiaj organizacje zawodowe izby rolniczej zaczynają zwracać uwagę na ten problem. Dla nas to nie są warunki do zaakceptowania. To mają być nasze warunki. Amerykanie zapomnieli, ze oni pochodza z Europy”, dodaje francuski rolnik.