Strona główna Aktualności Koniec ery kształcenia rolniczego?

Koniec ery kształcenia rolniczego?

1010
0

Uczelnie rolnicze od kilku lat mają coraz większe trudności z naborami. Młodzi ludzie nie postrzegają już rolnictwa jako branży, która daje stabilizację i pewność dochodów.

Politechnika Opolska zmieniła profil kierunku, który przez kilka lat kształcił specjalistów z zakresu techniki leśnej i rolniczej. Obecnie większy nacisk kładzie się na technologie przetwórstwa żywności. Nie zrealizowano również zamierzeń otwarcia w Opolu kierunku kształcenia przyszłych specjalistów w dziedzinie rachunkowości w rolnictwie. Czy mamy do czynienia z kryzysem wykształcenia rolników? Czy rolnik z wyższym wykształceniem jest jeszcze dzisiaj potrzebny?

Zdaniem prezesa Izby Rolniczej w Opolu Herberta Czaji na spadek zainteresowania wykształceniem rolniczym wpływa kilka czynników: demografia, zmiany społeczne i gospodarcze. „Okazało się, że to wykształcenie nie zapewnia pracy, a nawet szkodzi. Jeśli młody człowiek zgłasza się do pracodawcy i pochwali się, że ma wykształcenie to pracodawca nie chce tego studenta. Ma jakąś tam wiedzę, ale nie potrafi jeszcze pracować. Zacznijmy od wiedzy praktycznej. Jeżeli ktoś wyrósł z rolnictwa, pomagał ojcu, to czego mogą go nauczyć na studiach? Wiele nowinek technologicznych przynosi mu firma, która sprzedaje sprzęt, nawozy itd. Tego pędu do wykształcenia rolniczego już nie będzie. Bardzo mocno ubywa rolników. W moim rejonie jest jeszcze kilkudziesięciu rolników, ale to nie oznacza, że będą mieli komu przekazać gospodarstwa”, mówi szef Izby Rolniczej w Opolu.

„Rozmawiałem niedawno z chłopakiem, który gospodaruje na 70 hektarach, ma też bydło. Młody rolnik przyznawał, że nawet mu się podoba rolnictwo, ale nie ma pewności, że będzie się mógł utrzymać. Ponadto, ma przykład ojca, który musi wyjeżdżać za granicę do pracy, by utrzymać gospodarstwo”, podkreśla Czaja.

Samorząd rolniczy ocenia, że rolnictwo będzie dążyło do skupiania coraz większej ilości ziemi w rękach kilku właścicieli. Mniejsi gospodarze będą oddawali ziemię sąsiadom, w przeciwnym razie będą mieli kłopoty ze sprzedażą zbóż, kukurydzy, i innych produktów. „Minimum 7 hektarów jednolitego produktu trzeba mieć. W wielu wypadkach jest to nie do osiągnięcia. Duży zawsze może więcej a państwo na razie nie traktuje żywności jako produktu strategicznego. Asekuruje się w ten sposób, że nie skupuje i za wszystkie niekorzystne tendencje obwinia koniunkturę światową. Sam rynek tego nie rozwiąże”, wyjaśnia Herbert Czaja.

Obserwatorzy branży rolniczej przewidują, że jeśli politycy nie będą odpowiednio reagować na pogarszające się warunki produkcji rolniczej, wielu wielu rolników, którzy jeszcze działają ogłoszą upadłość. Dla Polski będzie to oznaczało większe uzależenienie od importowanej żywności. „Jesli rolnicy nie będą mieli środków finansowych na inwestycje, to całe otoczenie będzie plajtować. Dla rolnictwa pracuje wiele firm usługowych. Zniechęcenie rolników jest ogromne”, przyznaje prezes Izby Rolniczej w Opolu.