Rolnicy zrzeszeni w opolskich spółdzielniach produkcyjnych zgłaszają już blisko 1000 hektarów upraw zniszczonych przez wodę. Skala zniszczeń w województwie będzie o wiele większa, kiedy zostaną oszacowane straty wszystkich gospodarzy. Taki rozmiar klęski to suma kilku czynników, naturalnych i infrastrukturalnych. Zmian klimatu i ludzkich zaniedbań, szczególnie w zakresie melioracji. Izba Rolnicza w Opolu wskazuje, w czym jest problem. 

Izba Rolnicza w Opolu już wielokrotnie zwracała uwagę na konieczność usprawnienia systemów melioracji. Prezes izby Marek Froelich wyjaśnił, że w dolinie Odry doszło do zjawiska typowego w czasie powodzi, poziom wody podniósł się tak wysoko w korycie rzeki, że dopływające cieki wodne rozlały się i wystąpiła “cofka”. – Niezależnie od tego, w okolicach Nysy, Prudnika, ulewne deszcze spowodowały zatopienie dużych powierzchni pól ciągłym opadem deszczu. Źle skonfigurowana melioracja, albo brak melioracji podstawowej powoduje, że ta woda nie odpływa i mamy do czynienia z bardzo dużymi stratami – podkreślił Froelich. 

Według ostatnich informacji przekazanych przez rolników skupionych w spółdzielniach produkcyjnych, zalanych i zniszczonych zostało blisko 1000 hektarów upraw. Bardzo trudno podać aktualne dane co do zalanych obszarów, bo rolnicy mają problem z wejściem na własne pola i oszacowaniem zniszczonego areału. – Mamy do czynienia z takim klimatem, że albo mamy porę suchą albo mokrą. Albo rok tak suchy, że wszystko ginie, albo tak mokry jak w tej chwili, obserwujemy, że ta woda już nie przesiąka do niższych warstw gleby. Podejrzewamy, że na głębokości około metra musiała powstać wysuszona warstwa nieprzepuszczalna. Będziemy musieli podjąć głęboszowania, które spowodują naruszenie tej powierzchni i pogłębienie tego profilu, który jest w stanie wchłonąć wodę – mówi Prezes Izby Rolniczej w Opolu. 

Rolnicy nie spotkali się jeszcze wcześniej z takimi właściwościami gleby, która nie absorbuje wody. – Nie miałem jeszcze do czynienia z takim zjawiskiem, że na świeżo zasianym polu, płaskim, po deszczu, który trwa 10 dni jest warstwa 5 – 10 cm wody, która ani nie spływa, ani nie wsiąka – dodaje Froelich. 

Izba Rolnicza zapowiada interwencję w Państwowym Gospodarstwie Wodnym “Wody Polskie”. – Wody polskie odpowiadają za cieki naturalne, ale kto odpowiada za wszystkie podstawowe melioracje i te wody, które do tych naturalnych cieków mają doprowadzić tę wodę? – pyta Marek Froelich. Problemem jest również rozproszone działanie spółek wodnych. – Nie w każdej gminie jest spółka wodna. Jeśli już są, to każda z nich ma inny statut. Są miejsca, gdzie spółki wodne już nie istnieją od lat i rowy też nie istnieją. Kiedyś w gminach byli melioranci, a nawet całe wydziały rolne. Dzisiaj ta tematyka jest coraz bardziej marginalizowana, co prowadzi do problemów, z jakimi musimy się dzisiaj zmierzyć – dodaje Prezes Izby Rolniczej w Opolu.